Mirosław Orczyk: W tej wojnie musimy iść do przodu
W środowy wieczór UTEX ROW stanął do wojny, która miała dać im możliwość dalszej walki o utrzymanie się w Ford Germaz Ekstraklasie, albo przekreślić marzenia o utrzymaniu. Po niesamowitym widowisku rybniczanki pozostaję w grze. Pojedynek z ŁKS-em Siemens AGD Łódź był z pewnością najbardziej widowiskowym meczem, jaki w tym sezonie odbył się w rybnickiej hali. Na dodatek zakończył się happy endem dla fanów ROW-u.
Krzysztof Kaczmarczyk
Przed meczem było jasne, że przegrany w tej stawce traci szanse na utrzymanie się w ligowej elicie, dlatego na parkiecie hali MOSiR w Rybniku Boguszowicach od pierwszych minut trwała niesamowita walka. - Ja przed meczem powiedziałem, że zaczęła się dla nas wojna i trzeba iść do przodu - mówi Mirosław Orczyk, szkoleniowiec rybnickiego zespołu. - Jak ktoś się cofnie nawet o pół stopy do tyłu, to jesteśmy przegrani. Jak ktoś straci nogę, to za niego musi wejść następny i iść do przodu. Nieważne jaki będzie wynik, czy pozytywny czy minus dwadzieścia, to cały czas musimy iść do przodu.
Wynik niemal przez całe spotkanie oscylował wokół remisu. Niemal, bowiem w końcówce trzeciej kwarty UTEX ROW prowadził już 59:48 i wydawało się, że będzie po meczu. Nic jednak bardziej mylnego, bowiem łodzianki wróciły do gry i były o krok od zwycięstwa. - ŁKS nas gonił i to było naszym dramatem, bo w pewnym momencie nawet nas przegonił. Cieszę się jednak niezmiernie, że nie cofnęliśmy się w tym momencie, a być może decydujące w tym momencie punkty zdobyły Polki, które dały nam oddech - komentuje Orczyk.
Przez całe spotkanie na parkiecie królowały Laurie Koehn oraz Rebecca Harris, które łącznie zapisały na swoim koncie aż 55 punktów z 81 całego zespołu. W decydujących sekundach meczu to jednak nie Amerykanki, a Polki zdobywały kluczowe dla zwycięstwa punkty. W arcyważnych momentach zza łuku trafiły Katarzyna Suknarowska oraz Karolina Stanek, co wprawiło w szał radości fanów oraz w stan załamania obóz przeciwny.
- Najważniejsze było to, że w pewnym momencie Polki, młode nasze, dobrze zagrały. Weszła Suknarowska i być może powie, że zagrała mało, ale walnęła ważny basket. Stanek być może zrobiła trzy błędy, ale odpłaciła to tym, że w kluczowym momencie wykończyła po profesorsku akcję od linii. Głocka dołożyła niesamowicie ważne zbiórki. One się nie cofnęły! - ocenia szkoleniowiec UTEX ROW. - Wiadomo było, że Harris i Koehn się nie cofną, bardzo ważne jednak było to, żeby reszta się nie cofnęła. Wiadome też było, że ŁKS będzie krył obie te zawodniczki indywidualnie i w końcówce będą już zmęczone, a wtedy inne zawodniczki potrafiły zdobyć punkty.